Proboszcz z Wadlewa puszcza jazz rolnikom

Ks. Jarosław Burski, proboszcz z Wadlewa koło Bełchatowa, zorganizował warsztaty jazzowe dla parafian. - Teraz umiem już odróżnić dźwięk trąbki od saksofonu! - chwali się rolnik Stanisław Wojtyra. Ks. Jarosław Burski, proboszcz z Wadlewa koło Bełchatowa, zorganizował warsztaty jazzowe dla parafian.

- Teraz umiem już odróżnić dźwięk trąbki od saksofonu! - chwali się rolnik Stanisław Wojtyra. - Nie będę już słuchał ze znajomymi ciosanej twórczości Mandaryny. Wolę Randy Crowforda i Nigela Kennedy'ego. Słucham ich twórczości z synem Michałem i żoną Bożeną.

Nauczycielka Urszula Zasępa powtarza, że warsztaty spadły im jak manna z nieba.- Zamiast ślęczeć bezmyślnie przed telewizorem, słuchamy dobrych płyt. Zdobyliśmy mnóstwo informacji o kompozytorach i wykonawcach - mówi Zasępa.

Rolnicy dowiedzieli się, że warto wydać 200 zł na dobre słuchawki, bo brzmienie zależy od sprzętu. Większość rolników po spotkaniu już się w nie zaopatrzyła.

- Młodzi słuchają kiepskiej muzyki wcale nie dlatego, że uważają ja za świetną, tylko nie mają dostępu do tej dobrej - podkreśla proboszcz Burski. - Powiedziałem parafianom: wyobraźcie sobie, że przed domem waszym stoją maluch i lexus, a ich cena jest taka sama. Które auto wybierzecie?

Ksiądz chce, żeby parafianie zrezygnowali ze słuchania muzyki o niskiej wartości artystycznej. - Byłoby super, gdyby młodzi ludzie zaczęli przeznaczać pieniądze na dobre płyty CD. Moim marzeniem jest, żeby na imieniny rolnik rolnikowi kupił płytę zamiast półlitrówki - rozmarza się.

Irena Wypych z Rady Sołeckiej Wadlewa trzyma kciuki za proboszcza, ale nie wierzy, że uda mu się odciągnąć od butelki najwytrwalszych wiejskich smakoszy tanich win.

Częstochowski biskup Antoni Długosz, który z dziećmi nagrał płytę "Chrześcijanin tańczy" uważa, że Kościół powinien być mecenasem sztuki, bo wtedy spełnia duszpasterską powinność. - Ja bym jeszcze zorganizował w Wadlewie kółko kukiełkowe - podpowiada bp Długosz.

Prof. Irena Wisełka-Cieślar, prorektor Akademii Muzycznej w Łodzi, mówi: Zapału i talentu nie wolno marnować. Być może odkryjemy tam jakiegoś Janka Muzykanta.

Magdalena Hodak/ Polska Dziennik Łódzki